niedziela, 26 czerwca 2011

Jak 1 dzien...

Tydzien u rodziny minal jak 1 dzien.  I jak do tej pory jestem bardzo zadowolona. Hosci sa zadowoleni z mojej pracy i sa zdziwieni, ze dzieciaki mnie bardzo polubily w tak krotkim czasie, bo poprzednia operka potrzebowala o wiele wiecej czasu. Milo bylo uslyszec to z ich strony. Wlasnie teraz siedze, popijam sobie mleko i podjadam sobie normalny,najnormalniejszy na swiecie chleb z maslem. Jak w domu! Hostka jest zaniepokojona, ze malo jadam...haha wiec z tego powodu wyszukala w internecie typowe dania polskie i ugotowala dla mnie rosol ! Nie przypominalo mi to smaku rosolu, ale checi sa najwazniejsze :) Dzisiaj zabieraja mnie do restauracji a za tydzien zabieraja mnie do Sacramento,stolicy Kalifornii. Takze jak widac, dbaja o mnie lepiej niz ja o siebie sama lol. Zmiana klimatu i czasu dala mi ostatnio w kosc...rankami i wieczorami moglabym gory krasc, a kiedy byla pora na prace, robilam sie momentalnie chora;p oczy czerwone,rumience na twarzy,bol brzucha,bol glowy,bol miesni, goraczka...i do tego wszystkie emocje ktore sie nagromadzily, wybuchly bo az ryczalam jak dziecko. Hostom zrobilo sie przykro jak to uslyszeli od bylej opiekunki i powiedzieli,ze jak jestem zmeczona w czasie pracy, to mam sie polozyc i odpoczywac i to nie bedzie dla nich problem. Uff co za ulga;) A co do weekendu, wczoraj z Julita i jej kolezankami poszlysmy do klubu. Jak widac polki sa bystre,bo mimo mojej niepelnoletnosci weszlam bez problemu, na dodatek za free! A dzisiaj po poludniu plazaaaaa...babki lepiiiiiiiic!! :D




a tu filmik jeszcze ze szkolenia :)

wtorek, 21 czerwca 2011

Hola hola z Kalifornii !

Witam witam z pod palemek i slonecznej Kalifornii! Wiec od poczatku...u rodziny jestem od czwartku wieczorem. Na lotnisku czekal na mnie host z kwiatami i starszym chlopcem( czulam sie jak kochanka lol). W domu czekala na mnie hostka z jej mama i spiacym juz Trevorem. Na nastepny dzien zostalam oprowadzona tu i tam, pojechalismy na lody,na plaze, do Hollywood i zabrali mnie do restauracji z widokiem na ocean. Normalnie cud miod i orzeszki ;D Od wczoraj byl moj pierwszy dzien pracy. Zaprowadzilam mlodszego do przedszkola i mialam wolne do 11. Dzieciaki nie sprawialy zadnych problemow. Casey(starszy) jest niesmialy ale wczoraj udalo mi sie udobruchac i nawet mnie przytulil.Moj schedule luzny... zabawy z dzieciakami, posprzatanie po nich zabawek w czasie pracy i to wszystko. Hosci wydaja sie naprawde mili. Wczoraj przesiedzielismy do pozna zartujac i rozmawiajac. Przyjechala tez nas odwiedzic ich byla operka,ktora skonczyla prace u nich tydzien temu. Jest mila, wczoraj zapoznala mnie ze swoimi znajomymi. Niby jest fajnie,ale dzieciaki gnaja do niej,kiedy jest w domu. Dzisiaj mam plan spotkac sie z polka,wiec pewnie bedzie udany wieczor;)
 btw myslalam,ze moj angielski jest mozliwy,ze dam rade sie dogadac...i tak bylo na szkoleniu,ale odkad jestem w Kalifornii, moj angielski sie cofnal do poziomu przedszkolaka:P ich akcent jest strasznie rozlazly,mowia jakby chcieli a nie mogli. Ciezko jest cokolwiek zrozumiec, przez co tez hamuje sie z mowieniem. A tutaj zdjecia z NY.


wtorek, 14 czerwca 2011

From the USA

W poniedzialek szczesliwie wyladowalam w Newark.Nie zaginelam w akcji, choc malo co brakowalo...lotnisko we frankfurcie ogromne,zeby dostac sie na inny terminal trzeba bylo wsiasc w kilka autobusów i jazda:P  ale na szczescie moje leki dzielila polka..normalnie wystawie nam kiedys pomnik. Szkolenie jest bardzo ale to bardzo nudne. Jedzenie nie najgorsze,ale jesli przez najblizszy czas bede jadla to, co teraz bede za tydz o 10 kg wieksza haha Dzis byl NY,widoki niesamowite,choc pogoda nie dopisala. To na tyle, reszte napisze juz w Kalifornii ;) Paa

sobota, 11 czerwca 2011

Ostatnie chwile...





Jestem nadzwyczaj spokojna, aż do tego stopnia, że walizka wciąż jest pusta. Zaczyna mnie to niepokoić. Prezenty zapakowane, lichy pre-departure zrobiony, że aż wstyd go wyciągać, pożegnalne party zaliczone. Kilka dni temu rozmawiałam z hostami i widać, że są podekscytowani ( mam nadzieje, że nie dlatego, że chcą mnie wykończyć:P ). Dzieciaki były onieśmielone, najmłodszy pokazywał dinozaura a starszy tylko parę razy się uśmiechnął...ale uwaga uwaga..do mamy haha. Widać, że się od razu polubimy :P no nic, będę musiała go napaść słodyczami, to może od razy skoczy na kolanka :P
A już niebawem kolejny post z kalifornijskiej Hermosy, o ile nie zostanę porwana przez kosmitów ;) Trzymajcie się!

Edit:
-spakowana od początku do końca przez siostrę, bo ja nie wiedziałam jak włożyć "parę ciuszków" przez 2 h :P
- zachciało mi się ryczeć
- w co ja się pakuje?;o
- zaczęła się panika...