sobota, 23 lutego 2013

Changing life, changing blog...

Po 1,5 roku w Stanach wiele się wydarzyło. Chciałabym Was zachęcić do mojego nowego bloga, który będzie o życiu w Stanach. Blog będzie zawierał szeroki zakres tematyki. Od zakupów, jedzenia, miejsc do zwiedzania, aż po urodę. Mojego bloga znajdziecie tutaj :)

sobota, 5 maja 2012

Przemyślenia po niecałym roku

Zaraz minie rok odkąd tutaj jestem, a ja siedzę na balkonie zajadając się nutellą niczym się nie martwiąc:) 
Czas leci jak szalony..pamiętam dokładnie jak szlochałam żegnając się, że zostawiam najbliższych na tak długo.
A teraz dla mnie rok to zdecydowanie za mało,ja chce jeszcze bardziej wymęczyć dzieci:) Dlatego przedłużyłam mój pobyt o kolejny rok, a że jest tak perfekcyjnie, nawet nie zastanawiałam się, żeby zmienić rodzinę..jak dla mnie za duże ryzyko, a ja w takich sprawach nie lubię ryzykować. Bo jeszcze bym sobie pluła w twarz, że co ja najdroższego narobiłam. Mam tutaj przyjaciół, chłopaka, świetną host rodzinę, więc więcej do szczęścia mi nie potrzeba.

W marcu odwiedziłam Polskę na ok 3 tyg. Spędziłam świetny czas z rodziną i ze znajomymi...no i najadłam się za wszystkie czasy! Warto było wyjechać na jakiś czas, bo byłam nieźle rozpieszczana przez wszystkich :) 
Taki wyjazd pokazał mi, że jednak Polska nie jest dla mnie miejscem by osiedlić się na całe życie, założyć rodzinę i zarabiać marne grosze.. Nie mówię też, że osiedlę się w Stanach na stałe.. narazie tego w planach nie mam,ale nigdy nic nie wiadomo,co czas przyniesie;)

Jednak mogę śmiało powiedzieć, że przyjazd tutaj jest dla mnie najlepszą decyzją w życiu. Nie żałuję ani trochę, że nie zaczęłam studiów w Polsce i że kolejny tutejszy rok spędzę zabawiając się byciem au pair. Wiem,że większość historii au pair kończy się niezbyt ciekawie,dlatego jestem wdzięczna mojemu losowi, to co mogłam otrzymać. Jednak było warto podjąć parę pochopnych decyzji, zmieniając agencję, ale dostając tę samą rodzinę, normalną host rodzinę po czekaniu około roku. Dlatego nie zamartwiajcie się dziewczyny, że czekacie długo za host family..na każdego przyjdzie odpowiedni czas.

A że dziś sobota, czas coś w końcu zrobić pożytecznego :) Do zobaczenia może niebawem!

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Zmiany..

Z pisaniem kiepsko mi idzie i raczej  pisarką już nie zostanę,no coż...;) Za każdym razem obiecuje sobie pisać częściej na blogu, ale jakoś na obietnicach się kończy, więc koniec z tymi obietnicami..będę pisać w miarę moich możliwości i chęci.

A więc w skrócie co u mnie?
7 miesięcy za pasem, wciąż w tym samym miejscu,w słonecznej Kalifornii, 15 minut od oceanu i z zamiarem zostania tutaj na drugi rok. Zdąrzyłam  się zestarzeć,20 lat już za mną, włosy blakną i robię się większa tam gdzie nie trzeba.

Święta święta i po świętach...Było ciężko myśląc, że się spędzi je tutaj a nie w Polsce. Miałam ochotę ten czas przespać i obudzić po wszystkim. Przepłakany ranek na skype z rodziną a wieczór spędzony w gronie dwóch polaków z tradycyjnymi polskimi daniami,że aż się uszy trzęsły:)

Nowy Rok w Las Vegas z kac vegas:) Nie muszę chyba mówić, że był to jeden z najbardziej szalonych Sylwestrów w życiu..za jedyne $100:) Czyli jak tu nie być szczęśliwym?
Poza tym dodatkowo zaszła mała zmiana w moim życiu.. po dwóch miesiącach pobytu tutaj poznałam chłopaka.. początkowo niewinne randkowanie aż w końcu przyszła pora bycia ze sobą oficjalnie. Jednym słowem, żyć nie umierać :)

wtorek, 4 października 2011

Miasto grzechów !

Nie przepiłam fortuny, kaca się nie nawabiłam, a mowa o..? Grzecznym weekendzie z host rodziną w Las Vegas! Host rodzice po raz kolejny udowodnili, że warto spakować swoje manatki i wyruszyć z nimi w siną dal, niczym się nie przejmować i korzystać z błogiego relaxu:) Jak mówili, jadę tam po to, żeby się świetnie bawić i też tak zrobili. Wyruszyliśmy wczesnym rankiem w piątek, żeby móc spędzić tam całe 2 dni. Pogoda była wręcz jak na pustyni, więc windą numerem 38 w górę, przystanek- dach, skok do wody i można było się moczyć podziwiając piękne widoki. Wieczorem, host mum zaprosiła mnie na musical Jersey Boys. Uwielbiam tego typu rzeczy, więc dwu godzinne show było dla mnie stanowczo za krótkie:) Po seansie miałyśmy okazję pospacerować i podziwiać Vegas nocą. Z leksza nam się to przedłużyło, bo jak to baby, mogą stracić orientacje w terenie " po ciemku" ;) Jedno słowo, które może to określić- wypas!;)
Większość soboty postanowiłam jednak spędzić już sama. Miałam w planie zobaczyć jak najwięcej, więc przyłączenie się do hp z dzieciakami byłby dla mnie jak kac morderca gorszy zapewne niż kac vegas;)
Więc okular na nos, aparat w rękę i w drogę!






I pytanie. Z czego Vegas jest znane? Oczywiście z kasyn ...

....i ślubów!

Może moje zdjęcia sprawiają tylko pozory, że miasto wygląda na spokojne. Ale zapewne powiadam wam, że za dnia jak i w nocy, ludzi tylu jakby mama ich więcej nie miała ;)

Reasumując: mile spędzony weekend ( całkowicie darmowy;) ). Kolejny Vegas- z Kac Vegas ;) 




środa, 21 września 2011

the help !


Leci już 4 tydzień odkąd chodzę do szkoły. Nie powiem, czuję się jak prawdziwa studentka, z książkami w ręku, bięgnąca do klasy niczym Robert Korzeniowski ;) Wyczyn niemały rzec by można.  Moje zajęcia odbywają się 2 razy w tygodniu od 18-21. I nie musiałam pisać żadnego testu, sprawdzający mój poziom wiedzy. Klasa jest międzynarodowa(studencka), także nie czuje się jakimś przybytkiem z biedną miną kota z shreka- przyjmijcie mnie gorąco lol ;) Nauczycielka jest bardzo cierpliwa, przez co z łatwością można ją zrozumieć, choć czasem wiadomo, że po pracy mózg pracuje z szybkością żółwia a uszy stają się bardziej przewietrzne, to wtedy odpływam myślami- cóż te moje host dzieciaki porabiają? lol  Jak wcześniej wspominałam, nie powinnam dostawać ocen za moją 'wspaniałą pracę' i udzielanie się na lekcji, ale los tak chciał, że dostałam już pierwszą 5;) Ledwo wczoraj napisaliśmy test a już jest zapowiedziany kolejny. Jako, że jestem na vocubulary and reading, wszyscy musimy przeczytać jedną tą samą książkę i jedną dodatkową wybraną przez nas samych. A że ja ambitna i poszłam do szkoły się czegoś nauczyć i spróbować nie obijać, to wybrałam książkę The Help z ponad 500 stron. Byłam na tym w kinie, więc sądzę, że będzie mi łatwiej skupić te moje szare komórki nad tym co czytam. Mamy na to 2 tyg. Także pracy jest sporo, trzeba się sprężyć i mniej siedzieć przed fb haha ;)

niedziela, 11 września 2011

Walka z Trojanami !

Sobota zaczęła się bardzo ekscytująco. Host wręczył mi bilecik na football game USC Trojans z Utah a hostka przyodziała mnie w bluzę Trojanów. Całą host rodziną wybraliśmy się na campus University of Southern California na grillowanie. Poznałam bardzo miłych znajomych moich hostów. Na dodatek kiedy znajoma hosta usłyszała, że jestem z Polski, przywitała mnie  piosenką Sto lat i wyrażeniem "Głupi Jaś". Możecie sobie wyobrazić moją minę i mój śmiech lol ;) 

 Mój host dzieciak walczy z przeciwnikiem z Utah.

Po zakończonym "obżarstwie" czas na grę! Nie wierzyłam własnym oczom, rozdziabiłam usta i zaniemówiłam.  Czułam się jak przed tv siedząc w wygodnej kanapie,zajadając się popcornem. Zawsze robiło na mnie wrażenie ogromne amerykańskie boiska, tańczące cheerliderki, faceci w obcisłych gaciach i kaskach na głowach :P A tu nagle mogłam zobaczyć wszystko na żywo! Uszczypnijcie mnie, upewniając czy to nie sen ;)



USC

Bawiłam się przednio! Nie wiedziałam, że mój host jest tak szalony, cieszyliśmy się bardziej niż dzieciaki. Dobrze, że te krzesełka były mocno przymocowane, bo inaczej poobijałabym nimi kogoś przez moją skoczność;) Mecz trwał aż 3 godziny, walka była zacięta do ostatniej minuty. USC Trojans broniła swoje prowadzenie od początku i o to tym sposobem wygraliśmy 17:14. Też was to zastanawia jak można zdobyć tylko 17 pkt przez 3 h? Nie pytajcie,bo sama nie wiem lol ;)




środa, 7 września 2011

" Ósmy" cud świata

Nie nie, Anno, nie myśl sobie, że to o Tobie mowa ;) Mowa tu oczywiście o kanionach! A więc do rzeczy... Ostatni weekend był to Labor Day, a więc dla operek możliwość lenistwa o jeden dzień dłużej. Więc dlaczego by z niego nie skorzystać? Pięć polskich dziewcząt postanowiło podbijać 3 kaniony. Do pokonania miały przed sobą 3600km, cztery stany- CA,Arizona,Nevada, Utah, słońce, górki i doliny. Na miejsce dotarliśmy w sobotę o 1 rano, a o 7 była pora na przebudzenie się walcząc poduszkami. 1-szym etapem zwiedzania był Grand Canyon. Widoki nieziemskie! I tu o dziwo pojawiło się moje pierwsze wow i gęsia skórka. Nie mogłam uwierzyć w to, że jeszcze nie tak dawno uczyłam się o tym w szkole i aż tu nagle mogłam stanąć, usiąść i co nieco podotykać. Planowaliśmy również stanąć na skywalk, podzwiając kanion z pod stóp, ale pech tak chciał, że skywalk znajdował się całkowicie w innej części kanionu. I fizycznie nie dałoby rady, żeby się tam znaleźć. Więc jeśli ktoś będzie planował taki wypad, sprawdzcie dokładnie, gdzie się to znajduje ;) Nie obyło się też bez hardcorowych pomysłów, typu: ' która wysunie najdalej nóżkę za skałę' :P

Czy też "gotooowiiiiii??? do startuuu...start !" :P


Zostaliśmy tam do zachodu słońca i o to tym sposobem minął dzień pierwszy ;)


Dzień 2-gi. Antelope Canyon, Colorado river i Bryce Canyon. Jak się okazało, na Antelope trzeba było wykupić wycieczkę nawet z miesięcznym wyprzedzeniem. Jak pech to pech, z przerażeniem modliliśmy się o cud. I o to stał się on! Cud! 8-osobowa grupa zrezygnowała z wycieczki! Bóg zapłać za tak dobry czyn;) Do Antelope wybralismy sie z przewodnikiem przez " pustynie i piaski "gdyz samodzielna wycieczka grozi utrata konczyn przez pchanie samochodu ;) 



Wspanialomyslna Anna(tylko nie obrosnij w piorka :P ), znalazla na mapie w poblizu naszego hotelu Colorado River. Fruu i juz tam bylismy..


Na zakonczenie dnia, zostal nam Bryce Canyon. Zdecydowanie Amerykanie ulatwiaja sobie zycie, by to sie nie przemeczyc a cos zobaczyc ;) Takze tu i owdzie mozna bylo sobie podjechac limuzyna, wysiasc pieknie z samochodu i nie sapiac glosno, obejrzec piekny zachod slonca.


Poniedzialek. Dzien rozpoczelismy sniadaniem przed supermarketem z widokiem jak w kinie. Nie wiadomo bylo czy plakac czy uciekac. Otoz mlody chlopczan tak sie zataczal, ze az zainteresowali sie nim strazacy.. z kolei ktorzy zadzwonili po policje,straz i karetke. Policjant zrobil rewizje, przeszukal jego ubrania i cos tam grubszego musialo sie przypaletac pod reka, bo od razu zaprowadzil go do wozu. Nie robcie tego ludzie ;)

Ostatni punkt zaczepienia to valley of the fire. Skaly plonely od czerwonosci podczas zachodu slonca...hmm ale to znamy tylko z opowiesci ;) nie bylo nam dane to zobaczyc podczas zachodu slonca, ale lepsze w ogole cos niz nic.




Zakonczenie imprezy przeswiecilismy obiadem w Hermosie przygotowanym przez moja host mum. Chwala jej za to!
Blogowe operki i ich "ostatnie" usciski :)
Dziekuje Wam dziewczyny: Kajtek, Panna Anna i Cookie Monster za bardzo udany weekend! Do tej pory chodze z podkrazonymi oczyma ;)